Hiszpania drugim domem Polaków

INVESTMENT & CONSTRUCTION

Renata i Ryszard Lorens, właściciele International Investment Marbella (pierwszej polskiej agencji nieruchomości w hiszpańskiej Marbelli), w wywiadzie dla Redakcji REM opowiadają, dlaczego Polacy tak chętnie wybierają nieruchomości w Hiszpanii.

Obserwując rynek, coraz częściej można odnieść wrażenie, że Hiszpania, a w szczególności Costa del Sol, staje się dla Polaków drugim domem. Przestała być kierunkiem typowo wakacyjnym?

Renata Lorens:
Costa del Sol to miejsce z ogromnym potencjałem – turystycznym i inwestycyjnym. Międzynarodowe lotnisko w Maladze z szeroką siatką połączeń, barwna kultura i świetna pogoda przyciągają kolejne osoby, które dosłownie zakochują się w wybrzeżu słońca. Wiele z nich – zauroczonych klimatem – wraca tu na wakacje, ale spora część też z zamiarem kupienia nieruchomości w tej części Europy.

Polaków faktycznie jest tak wielu?

Ryszard Lorens:
Zdecydowanie – w wielu miejscach można usłyszeć nasz rodzimy język. W Maladze, Marbelli i innych miejscowościach prężnie działają biznesy Polaków, a na ulicach coraz częściej można zobaczyć auta z polskimi tablicami rejestracyjnymi. Nas ta sytuacja bardzo cieszy. Ostatnio czytałem, że Marbella została określona nową dzielnicą Warszawy. Coś w tym jest [śmiech].

Jak Państwo myślą, skąd taka popularność tego miejsca?

Renata Lorens:
Tych powodów jest bardzo wiele. Naszą decyzję o zamieszkaniu na Costa del Sol podjęliśmy ponad dwie dekady temu, kierując się przede wszystkim czynnikami klimatycznymi i jakością życia w tym regionie. Panująca tu pogoda i słońce świecące ponad 300 dni w roku sprawiają, że wybrzeże tętni życiem przez cały rok. To coś, czego nie doświadczyliśmy nigdzie indziej, a podróżujemy dość często. Marbella wyróżnia się na tle innych europejskich kurortów, takich jak chociażby Lazurowe Wybrzeże, które po sezonie letnim pustoszeje. Tutaj życie toczy się nieprzerwanie, niezależnie od pory roku.

Ryszard Lorens: Klimat to jedno. Ten region ponadto charakteryzuje wielokulturowość i kosmopolityczność. Marbella, w której sami mieszkamy, leży w Andaluzji. Ta jest kwintesencją całej Hiszpanii z jej najpiękniejszymi i najbarwniejszymi aspektami. Mimo głębokiego zakorzenienia w lokalnej kulturze to miejsce jest otwarte na ekspatów, poza tym idealne do życia, pracy i realizacji marzeń, stwarzające mnóstwo perspektyw do rozwoju, zarówno osobistego, jak i biznesowego. Można poczuć tu prawdziwą hiszpańską gościnność, a jednocześnie cieszyć się międzynarodową atmosferą, która sprzyja nawiązywaniu nowych znajomości i budowaniu wartościowych relacji.

Dla wielu atutem są znajdujące się w okolicy liczne pola golfowe – nie bez powodu ten region Hiszpanii jest często określany jako Costa del Golf. Oprócz pól golfowych bardzo popularny jest tutaj tenis, padel i sporty wodne. Marbella to także świetny punkt wyjazdowy w inne części półwyspu. Niedaleko znajduje się m.in. Ronda, Sewilla, Kadyks albo Gibraltar. Fenomenalne jest także to, że w blisko 2,5 godziny można dojechać stąd do Sierra Nevada, gdzie z powodzeniem – mniej więcej od grudnia do kwietnia – mamy możliwość szusowania na nartach.

Kiedy dodamy do tego świetną infrastrukturę lub szeroką ofertę edukacyjną z międzynarodowymi szkołami, to rysuje się przed nami obraz naprawdę dobrego miejsca do życia.

Bez wątpienia możliwości jest tutaj naprawdę sporo. Jesteście rodzinną firmą z Polski – klienci International Investment Marbella to w większości Polacy?

Renata Lorens:
To dominująca grupa, ale sporo jest też osób z Wielkiej Brytanii, Belgii albo krajów skandynawskich.

Na hiszpańskim rynku nieruchomości działają Państwo już od ponad 20 lat. Jak zmieniało się zainteresowanie domami i apartamentami w ciągu ostatnich dekad?

Renata Lorens: Na początku naszej działalności, czyli ponad 20 lat temu, głównymi nabywcami nieruchomości w tej części Europy były osoby starsze, które na Costa del Sol szukały „domu na emeryturę”. Teraz średnia wieku jest dużo niższa. Większość naszych klientów z Polski to osoby około 40. roku życia. Zmieniły się również preferencje – dziś największym zainteresowaniem cieszą się luksusowe apartamenty, podczas gdy kiedyś dominowały andaluzyjskie domy. Inaczej traktowane są również same nieruchomości, obecnie postrzegane coraz częściej jako dobra inwestycja. Bywa i tak, że osoby, które kontaktują się z nami, szukają tzw. safe house na wypadek wojny. Bezpieczeństwo dla wielu stało się priorytetem.

Czyli Polacy kupują mieszkania, chcąc uciec przed widmem wojny?

Ryszard Lorens:
Często, ale nie tylko. Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie, nasze telefony nie cichły praktycznie do północy. Obecnie sporo naszych klientów kupuje nieruchomość, aby w niej zamieszkać. Kiedyś to były pojedyncze przypadki – celem był raczej wynajem.

W tym wszystkim dalej oczywiście jest sporo osób doceniających biznesowy potencjał tego miejsca. Chcąc inwestować w coś, co przynosi wymierne zyski, wybierają tutejsze nieruchomości. Motywują ich do tego atrakcyjne ceny, stabilność rynku, klimat oraz możliwość wynajmu krótkoterminowego, który jest popularny w turystycznych regionach Hiszpanii, m.in. w Marbelli i okolicach.

Jak kształtują się ceny mieszkań w porównaniu do polskiego rynku?

Renata Lorens:
Wziąwszy pod uwagę mieszkania w centrum dużych polskich miast – Warszawy, Krakowa lub Wrocławia, a nieruchomość od dewelopera w Marbelli albo okolicach, to ceny są porównywalne. Za nowy apartament z dwoma pokojami z salonem w lokalizacji, która – mówiąc kolokwialnie – będzie się dobrze wynajmować, trzeba zapłacić przynajmniej 300–350 tys. EUR. Wśród naszych klientów największą popularnością cieszą się apartamenty za ok. 450–550 tys. EUR, aczkolwiek coraz częściej Polacy decydują się na droższe nieruchomości. Należy jednak mieć na uwadze, że tutejsze mieszkanie z rynku pierwotnego jest mieszkaniem wykończonym. Po stronie kupującego pozostaje tak naprawdę wyposażenie w meble, co nierzadko jest zaskoczeniem.

Ryszard Lorens: Podobnie zresztą jak to, że obcokrajowiec na zakup nieruchomości w Hiszpanii może zaciągnąć kredyt w hiszpańskim banku. Wartość takiego finansowania może wynieść nawet do 70% wartości nieruchomości.

Łatwo jest uzyskać takie finansowanie?

Ryszard Lorens:
Zdecydowanie. Warunki kredytowe w Hiszpanii są bardzo atrakcyjne, a nawet korzystniejsze niż w Polsce. Oprocentowanie jest niskie, a okresy kredytowania mogą być elastyczne i dostosowane do indywidualnych potrzeb kredytobiorcy. Hiszpanie mają duże zaufanie do swoich nieruchomości, a to ją bada się na starcie, a dopiero później klienta. Jeśli ma on wystarczające wpływy na konto i jest wiarygodny według Biura Informacji Kredytowej (BIK), to nie powinien mieć problemu z uzyskaniem finansowania.

Czy w takim razie klienci chętnie wspomagają się kredytem?

Ryszard Lorens:
Większość naszych klientów korzysta z takiego rozwiązania. Czasami ktoś przyjeżdża z zamiarem kupienia nieruchomości za gotówkę, a kiedy dowiaduje się, jak to wygląda, to decyduje się na kredyt.

Na temat procesu zakupu nieruchomości w Hiszpanii krążą legendy. Czy faktycznie jest to skomplikowana procedura?

Renata Lorens: Nie jest to najłatwiejszy proces i mówię to z własnego doświadczenia. Kiedy te dwie dekady temu przyjechaliśmy do Hiszpanii, wpadliśmy właśnie na taki pomysł – kupimy dom. Sami badaliśmy rynek, nieruchomość. To był żmudny proces. Dopiero, gdy w nim zamieszkaliśmy, zdaliśmy sobie sprawę z tego, co mogliśmy zrobić lepiej, co zmienilibyśmy w przyszłości. Wiedzieliśmy też, jakich błędów unikać. W zasadzie tak zrodził się nasz pomysł na biznes, motywowany dodatkowo pytaniami rodziny i znajomych, jak kupić nieruchomość na Półwyspie Iberyjskim.

Ten proces może być dużo prostszy, gdy klient wybierze bezpieczne i sprawdzone biuro nieruchomości, takie jak nasze – znające rynek, przepisy, wspierające na każdym etapie, czyli w trakcie i po inwestycji, a nie tylko przed zakupem nieruchomości.
Wiarygodny partner w tym zakresie pozwala po pierwsze zaoszczędzić czas, a po drugie mieć pewność, że cały proces został przeprowadzony dobrze i bezpiecznie. Zawsze pytamy o oczekiwania klientów, ich budżet, styl życia. Chcemy, by nieruchomość spełniała ich najgłębiej skrywane marzenia. Decyzja o wyborze biura to naprawdę dobre posunięcie, tym bardziej że my, jako pośrednicy, nie pobieramy od klientów prowizji.

Jak widzą Państwo swoją przyszłość?

Ryszard Lorens:
Proszę zapytać: gdzie? Odpowiemy: tutaj – w Marbelli, na południu Hiszpanii.

Renata Lorens: Zapewne będziemy kontynuować naszą już 23-letnią działalność, dopóki wystarczy nam sił. Spotkania z ludźmi i spełnianie ich marzeń o domu w krainie słońca i wina to coś, co nas napędza i inspiruje. Widząc kogoś po raz pierwszy i wymieniając z taką osobą zaledwie kilka zdań, jestem w stanie stwierdzić, gdzie chce mieszkać i jakiej nieruchomości potrzebuje. Zabrzmi to trywialnie, ale to nasza misja: zarażać miłością do Marbelli.

Mocno skupiamy się także na naszej własnej inwestycji deweloperskiej: Elisium Residences – 24 luksusowe apartamenty, każdy z prywatnym basenem i tarasem, tworzymy na terenie prestiżowego kompleksu Real de La Quinta w pobliżu Marbelli.

Mieliśmy czas, aby poznać potrzeby naszych klientów. Teraz chcemy przekuć tę wiedzę w praktykę. To będzie wyjątkowe miejsce – położone na wzgórzu z niesamowitym widokiem na wybrzeże i symbol Marbelli, czyli górę La Concha. Inwestycję planujemy oddać w III lub IV kwartale 2026 roku.

W głowie mamy także inne projekty. W Puerto Banús otworzyliśmy klinikę medyczną – Elisium Clinic. Myślimy również o stworzeniu międzynarodowego business clubu. Jesteśmy optymistami – osobami nastawionymi na działanie, które kochają, gdy dużo się dzieje. Z pewnością w biznesie nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Przed nami jeszcze mnóstwo ekscytujących projektów.

Przypisy